niedziela, 14 czerwca 2015

Z głową w chmurach...

Jestem marzycielką to było pewne już od mojego dzieciństwa. Od zawsze lubiłam siedzieć gdzieś w samotności w oddali i po prostu rozmyślać i bawić się misiami wymyślając im historie życia w głowie (najczęściej romanse, więc nie dość, że jestem marzycielką to i romantyczką), wymyślałam nawet dialogi tych moich maskotek. Pewnie dlatego do dziś uwielbiam grać na forach typu rpg.
Ale zanurzmy się w marzeniach jeszcze bardziej. Połóżmy się na łące pełnej kwiatów, zamknijmy oczy i pomarzmy razem. W takiej pozycji właśnie piszę tę notkę w mojej wyobraźni.

Co pierwsze przychodzi mi do głowy? Piękne pokoje z gustownym jasnoniebieskim wnętrzem, na łóżku piękny łabędź zrobiony z białego ręcznika, później długi korytarz, oczywiście jasny prowadzący do sporej restauracji, gdzie już od progu wita wszystkich z uśmiechem kelner bądź i nawet ja sama. Tak, dokładnie tak, moim największym marzeniem jest własny dobrze działający hotel wraz z restauracją lub po prostu sama restauracja mi by wystarczyła. W sumie to marzenie mam w sobie od niedawna. Powstało z wiekiem lub po prostu wraz z wyborem kierunku studiów. Ale teraz jestem już pewna, że chciałabym mieć własny interes, który jak wiadomo zarabiałby na moje życie i sam na siebie. Hotel miałby z cztery lub i nawet pięć gwiazdek, a co! Oczywiście cały budynek chciałabym sama wybudować od podstaw tak by pasował tylko i moim potrzebom i marzeniom o wykonaniu. I tu zaczynają się schody z spełnieniem tego marzenia, bo po prostu na taką inwestycję potrzeba dużo pieniędzy i też zaufanych budowlańców, którzy potrafiliby to wybudować zgodnie z moim pomysłem. Dobrze wiem, że teraz jak jesteśmy w unii to można wziąć kredyty, dofinansowania z unii i w ogóle można mieć z tej unii korzyści, że nic tylko brać. Ale jednak mam tutaj jakiś swój strach, że pomimo zainwestowania, pobrania wielkiego zapewne kredytu interes albo nie będzie wyglądał jakbym chciała i będę po prostu zawiedziona albo po prostu później będzie kompletna katastrofa i inwestycja się nie powiedzie. Jednym słowem nie zwróci mi zainwestowanych pieniędzy i zostanę sama, z długami i z straconymi w dodatku marzeniami. No i jeszcze inna sprawa nie jestem pewna czy potrafiłam dobrze zarządzać takim hotelem. Nie znam się tak do końca na księgowości i ogólnie rzecz biorąc na papierkach. Boję się ich najbardziej. Utonęłabym w nich po uszy, a też nie mam żadnej osoby jak na razie zaufanej, by mogła by mi pomóc i jednocześnie nie oszukać. Dlatego hotel/restauracja zostaje tylko w mojej głowie i czeka na dogodny czas do zrealizowania, aż dorosnę do tego pomysłu na tyle, by móc rzucić wszystko i wskoczyć do głębokiej wody i realizować marzenia.

A najlepiej jakby ten hotel, o którym piszę wyżej znajdował się gdzieś jak najbliżej pewnej osoby, która jest w moim życiu już od długiego czasu, ale jakoś nie przyszło nam się spotkać w świecie rzeczywistym i "spotykamy się" tylko w wirtualnym świecie, w którym to zresztą się spotkałyśmy. Chciałabym na stare lata móc do niej pójść na kawę i narzekać na to, że nie dość, że siwe włosy na głowie to jeszcze w kolanach łupie. Będziemy wspólnie narzekać na swoich mężów i dzieci, ba, nawet na wnuki! Ale też może nasze dzieci będą się razem wychowywały? To byłoby naprawdę najlepsze spełnienie marzeń! I w sumie to marzenie jest najłatwiejsze do zrealizowania. Zwłaszcza teraz gdy nie jestem przywiązana do żadnego skrawku na ziemi. Oprócz rozpoczętych już studiów, ale to tam jeszcze dwa lata i tyle. Nie mam żadnych długoletnich zobowiązań gdziekolwiek. Dlatego cóż jutro jadę do ciebie i zamieszkam na Twoim podwórku!

Jeszcze w sumie mam jedno takie marzenie, o którym chyba każda kobieta, a nawet i mężczyzna marzy. Chyba, że już owe marzenie się spełniło. Chciałabym kiedyś natrafić na swojej drodze swoją miłość życia. Taką przy którym będę mogła się wygadać o wszystkim, wypłakać się w ramię, by następnie śmiać się z łzami w oczach z jego dowcipów. Chcę z kimś móc wychowywać swoje upragnione już teraz dzieci, koniecznie dwójkę albo i trójkę! Mieć z nim duże mieszkanie (tu nietypowo nie chcę domu!)  z ogródkiem i po prostu wieść z nim szczęśliwe lata aż do śmierci. Wiadomo nie ma ideałów, ale w sumie jak się w kimś zakochujemy to wtedy dana osoba staje się automatycznie dla nas ideałem, prawda? Ja jestem tego zdania. Dlatego czekam na swojego ideała i mam cichą nadzieję, że kiedyś w końcu się pokaże na moim horyzoncie i czasami go nie przegapię na swojej drodze. Bo inaczej zostanę starą panną i wtedy co mi po pięknym hotelu i wypasionym mieszkaniu? Nic. Nie chcę zostać z swoimi marzeniami sama do końca życia.

A i jeszcze prawie bym zapomniała! Jeszcze mam takie tam ostatnie marzenie. Chciałabym zostać dobrym dietetykiem, ale takim który nie daje tylko tak zwane koktajle do diety tylko takim, który powie jak jeść zdrowo nawet osobom, które niby nie mogą żyć bez fast foodów codziennie lub i samych słodyczy. Bo dietę powinno się mieć całe życie,a nie tylko na miesiąc lub dwa. Ale o tym nie będę się tutaj dużo rozpisywała, bo w końcu to nie post o zdrowym żywieniu i o tym, że powinno się dobrze odżywiać całe życie a nie tylko przez jakiś okres czasu. I wracając do sedna notki to marzenie jest najbardziej wykonalne z tych wszystkich, o których wcześniej wspomniałam. Tutaj już nawet dążę do tego celu. Już kształcę się w tym kierunku, ale.. oczywiście zawsze musi być jakieś ale. Nie jestem pewna czy spełnię do końca to marzenie, bo po prostu nie poszłam na studia tylko z dietetyką, przeraziłam się chemii na studiach. Także zobaczymy jak to z tym będzie, bo jak na razie nie miałam zajęć czysto związanych z dietetyką.

W sumie to chyba byłoby na tyle z moich takich skromnych marzeniach. Oczywiście mam jeszcze takie małe, już bardzo drobne marzenia, ale to raczej są takie na daną chwilę, a nie bardzo przyszłościowo. Po prostu takie o marzenia na jutro czy też na za tydzień. Ale wiadomo wszystkie marzenia są ważne i co najważniejsze jakby się postarać są do spełnienia! A przynajmniej te moje, bo wszystkie ciężką pracą oczywiście da się urzeczywistnić. Da się je wykonać. Mówi się, że każdy musi mieć zawsze jakieś marzenia. Ale czyż nie można po spełnieniu tych przejść do kolejnych i kolejnych? Marzenia mogą się zmieniać i będę miała ich pewnie jeszcze więcej. Ale mam nadzieję, że kiedyś je co do jednego spełnię! Tego życzę na koniec tej notki sobie i Wam też. Bo marzenia są po to, by je spełniać.

3 komentarze:

  1. Też od dziecka jestem marzycielką i nie żałuję - mam dobrze rozwiniętą wyobraźnię, jestem kreatywna i częściej się uśmiecham niż twardo stojący na ziemi ludzie :) Bardzo dobrze napisane :) I trzymam kciuki za Twoje marzenia ;)
    http://sloiczeknutelli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny post :) wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zycze Ci aby wszystkie Twoje marzenia sie spelnily :)
    Jak bylam dzieckiem siedzialam w lasku kolo domu, szczegolnie latem, chodzilam nad male oczko wodne i gadalam nie wiem czy ze soba czy z przyroda ;)

    http://my-fit-style.blogspot.co.uk/2

    OdpowiedzUsuń