środa, 24 czerwca 2015

Motyl nadziei

Pisząc poprzednią notkę zapomniałam kompletnie o swoim największym według mnie marzeniu takim najbardziej przyszłościowym. Choć hotel też takim marzeniem jest, ale jednak tutaj chce opisać takie swoje marzenie najskrytsze. Właściwie wie o tym marzeniu tyle osób, że można policzyć na palcach jednej ręki. Teraz chcę poszerzyć to grono. Mam nadzieję, że nie będzie to błędem. Bo przecież mówi się, że nie powinno mówić się na głos swoich marzeń, prawda? Ale to chyba w przypadku wypowiadania marzeń przy spadających gwiazdach czy też dmuchaniu świeczek na torcie urodzinowym. Więc jest dobrze i mogę pisać dalej ten post.

A dokładnie to od pewnego czasu chciałabym napisać swoją własną książkę wraz z pewną osobą. Właściwie już jest pomysł na książkę już jest opracowany główny wątek, ba, nawet już mam blog z tą fabułą, to ten zakończony jedyny. Ale jednak wiem, że ten wątek trzeba by był opracować i przemyśleć i przede wszystkim dodać więcej bohaterów. Bo prawdziwa książka ma ich więcej niż dwóch, prawda? No i wiadomo, że raczej ma za mało rozdziałów jak na książkę. Ale zarys jest. Jednak to takie wielkie przedsięwzięcie by było, że do realizacji tego marzenia najtrudniej się zabrać. Bo taka książka musi być dobrze napisana, by miała chociaż garstkę czytelników, dlatego potrzeba do tego mnóstwo wolnego czasu i też po prostu wspólnych spotkań z osobą, z którą miałabym to pisać. O właśnie czy są w ogóle książki z dwoma autorami? Ja osobiście się jeszcze z taką nie spotkałam. Może wy jakieś znacie? Chętnie takie przeczytam! Co najlepsze ta książka ma już nawet swój tytuł "Motyl nadziei". Przeczytalibyście książkę o takim tytule nie znając fabuły? Ciekawi mnie to czy dana książka miałaby swoich czytelników, czy po prostu jakieś wydawnictwo by ją wydało. Ale w sumie po dopracowaniu jej odpowiednio to czemu nie?
A moim kolejnym marzeniem związanym też z tą książką to, żeby jednak miała swoje grono czytelników. A najlepiej jakby była tak dobra i sławna tak jak Harry Potter czy też Saga Zmierzch! O to by było niezłe i w sumie na czas obecny niewiarygodne jak dla mnie.

I tym razem tylko taka krótka notka porównując do moich poprzednich. Ale cyz to ważne? Wiem, że taka książka byłaby dla mnie najważniejsza z wszystkich rzeczy dokonanych przeze mnie w moim życiu. Miałaby swoją złotą półkę w moich czterech kątach. Ba! Byłaby oprawiona w złotą ramkę! I zawsze jakbym o niej mówiła to mówiłabym z uśmiechem na twarzy. Więc kto wie może kiedyś, jakoś na emeryturze (bo podobno wtedy najwięcej czasu) kiedyś taką książkę napiszę i będę przy okazji wspominać to, że taka wspaniała książka została najpierw wymyślona na potrzeby gry na forum rpg, a później opisana na blogu. Czyż to nie byłoby wspaniałe?

niedziela, 14 czerwca 2015

Z głową w chmurach...

Jestem marzycielką to było pewne już od mojego dzieciństwa. Od zawsze lubiłam siedzieć gdzieś w samotności w oddali i po prostu rozmyślać i bawić się misiami wymyślając im historie życia w głowie (najczęściej romanse, więc nie dość, że jestem marzycielką to i romantyczką), wymyślałam nawet dialogi tych moich maskotek. Pewnie dlatego do dziś uwielbiam grać na forach typu rpg.
Ale zanurzmy się w marzeniach jeszcze bardziej. Połóżmy się na łące pełnej kwiatów, zamknijmy oczy i pomarzmy razem. W takiej pozycji właśnie piszę tę notkę w mojej wyobraźni.

Co pierwsze przychodzi mi do głowy? Piękne pokoje z gustownym jasnoniebieskim wnętrzem, na łóżku piękny łabędź zrobiony z białego ręcznika, później długi korytarz, oczywiście jasny prowadzący do sporej restauracji, gdzie już od progu wita wszystkich z uśmiechem kelner bądź i nawet ja sama. Tak, dokładnie tak, moim największym marzeniem jest własny dobrze działający hotel wraz z restauracją lub po prostu sama restauracja mi by wystarczyła. W sumie to marzenie mam w sobie od niedawna. Powstało z wiekiem lub po prostu wraz z wyborem kierunku studiów. Ale teraz jestem już pewna, że chciałabym mieć własny interes, który jak wiadomo zarabiałby na moje życie i sam na siebie. Hotel miałby z cztery lub i nawet pięć gwiazdek, a co! Oczywiście cały budynek chciałabym sama wybudować od podstaw tak by pasował tylko i moim potrzebom i marzeniom o wykonaniu. I tu zaczynają się schody z spełnieniem tego marzenia, bo po prostu na taką inwestycję potrzeba dużo pieniędzy i też zaufanych budowlańców, którzy potrafiliby to wybudować zgodnie z moim pomysłem. Dobrze wiem, że teraz jak jesteśmy w unii to można wziąć kredyty, dofinansowania z unii i w ogóle można mieć z tej unii korzyści, że nic tylko brać. Ale jednak mam tutaj jakiś swój strach, że pomimo zainwestowania, pobrania wielkiego zapewne kredytu interes albo nie będzie wyglądał jakbym chciała i będę po prostu zawiedziona albo po prostu później będzie kompletna katastrofa i inwestycja się nie powiedzie. Jednym słowem nie zwróci mi zainwestowanych pieniędzy i zostanę sama, z długami i z straconymi w dodatku marzeniami. No i jeszcze inna sprawa nie jestem pewna czy potrafiłam dobrze zarządzać takim hotelem. Nie znam się tak do końca na księgowości i ogólnie rzecz biorąc na papierkach. Boję się ich najbardziej. Utonęłabym w nich po uszy, a też nie mam żadnej osoby jak na razie zaufanej, by mogła by mi pomóc i jednocześnie nie oszukać. Dlatego hotel/restauracja zostaje tylko w mojej głowie i czeka na dogodny czas do zrealizowania, aż dorosnę do tego pomysłu na tyle, by móc rzucić wszystko i wskoczyć do głębokiej wody i realizować marzenia.

A najlepiej jakby ten hotel, o którym piszę wyżej znajdował się gdzieś jak najbliżej pewnej osoby, która jest w moim życiu już od długiego czasu, ale jakoś nie przyszło nam się spotkać w świecie rzeczywistym i "spotykamy się" tylko w wirtualnym świecie, w którym to zresztą się spotkałyśmy. Chciałabym na stare lata móc do niej pójść na kawę i narzekać na to, że nie dość, że siwe włosy na głowie to jeszcze w kolanach łupie. Będziemy wspólnie narzekać na swoich mężów i dzieci, ba, nawet na wnuki! Ale też może nasze dzieci będą się razem wychowywały? To byłoby naprawdę najlepsze spełnienie marzeń! I w sumie to marzenie jest najłatwiejsze do zrealizowania. Zwłaszcza teraz gdy nie jestem przywiązana do żadnego skrawku na ziemi. Oprócz rozpoczętych już studiów, ale to tam jeszcze dwa lata i tyle. Nie mam żadnych długoletnich zobowiązań gdziekolwiek. Dlatego cóż jutro jadę do ciebie i zamieszkam na Twoim podwórku!

Jeszcze w sumie mam jedno takie marzenie, o którym chyba każda kobieta, a nawet i mężczyzna marzy. Chyba, że już owe marzenie się spełniło. Chciałabym kiedyś natrafić na swojej drodze swoją miłość życia. Taką przy którym będę mogła się wygadać o wszystkim, wypłakać się w ramię, by następnie śmiać się z łzami w oczach z jego dowcipów. Chcę z kimś móc wychowywać swoje upragnione już teraz dzieci, koniecznie dwójkę albo i trójkę! Mieć z nim duże mieszkanie (tu nietypowo nie chcę domu!)  z ogródkiem i po prostu wieść z nim szczęśliwe lata aż do śmierci. Wiadomo nie ma ideałów, ale w sumie jak się w kimś zakochujemy to wtedy dana osoba staje się automatycznie dla nas ideałem, prawda? Ja jestem tego zdania. Dlatego czekam na swojego ideała i mam cichą nadzieję, że kiedyś w końcu się pokaże na moim horyzoncie i czasami go nie przegapię na swojej drodze. Bo inaczej zostanę starą panną i wtedy co mi po pięknym hotelu i wypasionym mieszkaniu? Nic. Nie chcę zostać z swoimi marzeniami sama do końca życia.

A i jeszcze prawie bym zapomniała! Jeszcze mam takie tam ostatnie marzenie. Chciałabym zostać dobrym dietetykiem, ale takim który nie daje tylko tak zwane koktajle do diety tylko takim, który powie jak jeść zdrowo nawet osobom, które niby nie mogą żyć bez fast foodów codziennie lub i samych słodyczy. Bo dietę powinno się mieć całe życie,a nie tylko na miesiąc lub dwa. Ale o tym nie będę się tutaj dużo rozpisywała, bo w końcu to nie post o zdrowym żywieniu i o tym, że powinno się dobrze odżywiać całe życie a nie tylko przez jakiś okres czasu. I wracając do sedna notki to marzenie jest najbardziej wykonalne z tych wszystkich, o których wcześniej wspomniałam. Tutaj już nawet dążę do tego celu. Już kształcę się w tym kierunku, ale.. oczywiście zawsze musi być jakieś ale. Nie jestem pewna czy spełnię do końca to marzenie, bo po prostu nie poszłam na studia tylko z dietetyką, przeraziłam się chemii na studiach. Także zobaczymy jak to z tym będzie, bo jak na razie nie miałam zajęć czysto związanych z dietetyką.

W sumie to chyba byłoby na tyle z moich takich skromnych marzeniach. Oczywiście mam jeszcze takie małe, już bardzo drobne marzenia, ale to raczej są takie na daną chwilę, a nie bardzo przyszłościowo. Po prostu takie o marzenia na jutro czy też na za tydzień. Ale wiadomo wszystkie marzenia są ważne i co najważniejsze jakby się postarać są do spełnienia! A przynajmniej te moje, bo wszystkie ciężką pracą oczywiście da się urzeczywistnić. Da się je wykonać. Mówi się, że każdy musi mieć zawsze jakieś marzenia. Ale czyż nie można po spełnieniu tych przejść do kolejnych i kolejnych? Marzenia mogą się zmieniać i będę miała ich pewnie jeszcze więcej. Ale mam nadzieję, że kiedyś je co do jednego spełnię! Tego życzę na koniec tej notki sobie i Wam też. Bo marzenia są po to, by je spełniać.

środa, 10 czerwca 2015

7 powodów, by NIE blogować


1. Blogowanie to strata czasu 
2. Brak ciekawego życia
3. Zbyt dużo będą o mnie wiedziały osoby mi obce
4. Słomiany zapał
5. Nie potrafię dobrze pisać
6. Nie wpiszę tego w CV
7.  Nikt nie będzie tego czytał.



Na pewno każda osoba, która zaczyna swój blog towarzyszą też myśli typu: "I tak mi się nie uda wytrwać przy nim miesiąc!", "Jestem zajętym człowiekiem, nie mam czasu na takie głupoty!" i wiele, wiele innych. A jednak zazwyczaj pomimo takich myśli, oczywiście według mnie dość realnych, zakładamy blogi. Bo a nóż i łyżeczka nam się uda tym razem dłużej przy blogu wytrwać, bo przecież czas zawsze jakiś się znajdzie na takie przyjemne pisanie do ludzi, do internetu. Zawsze mamy jakieś wytłumaczenie. I ja tym razem pomimo wielu obaw postanowiłam właśnie dziś, właśnie teraz stworzyć kolejnego bloga już w moim życiu. Miejmy nadzieję, że teraz z moją paczką rodzynek wytrwam nawet i dziesięć lat. Bo przecież blogowanie to mimo wszystko wielka frajda, na którą według mnie nikt nie jest za stary czy też zbyt mało mądry. Oczywiście te wątpliwości zazwyczaj są związane jedynie z blogami o tematyce takiej życiowej, w formie pamiętnika. Inaczej jest z blogami chociażby z makijażem. Wtedy zakładamy sądząc, że warto się z kim podzielić swoimi umiejętnościami i zdolnościami.
I właśnie dlatego w pierwszym poście na tym blogu postanowiłam napisać o 10-ciu powodach dlaczego NIE blogować. Tak na przekór tego, co właśnie zrobiłam - założyłam własnego bloga.
Ale przejdźmy do meritum sprawy.

Jako pierwszy powód wybrałam: Blogowanie to strata czasu. Dlaczego na pierwszym miejscu? Powód jest prosty to była pierwsza myśl, która mi przyszła po powiedzeniu sobie "A założę sobie bloga, a co mi tam!" I jest to według mnie najważniejszy powód, by NIE blogować. Bo przecież nawet teraz zamiast uczyć się na kolejny egzamin, by zdobyć kolejną wymarzoną ocenę końcową, a co ja robię? Piszę pierwszą notkę na jakieś Paczce Rodzynek! Więc i już mam stratę czasu i o piąteczce już mogę tylko pomarzyć. Mam nadzieję, że chociaż trójka wpadnie mimo tego aktualnego źle wykorzystanego czasu wolnego. Ale przecież ile razy już było tak, że pomimo świadomości tego, że powinno już się zacząć uczyć bądź po prostu pracować nad czymś bardzo ważnym człowiek olewa to i robi kolejne nieistotne rzeczy. Bo przecież najpierw trzeba coś zjeść, zobaczyć ten ciekawy program w telewizji, który właśnie trwa, ponarzekać wszystkim jak to bardzo nam się nic nie chce i co najważniejsze przed ważną pracą trzeba przecież pozamiatać pustynię! Także czemu by nie założyć w tym czasie też bloga?

Ale przecież... okej mogę marnować ten bardzo cenny wolny czas na pisanie bloga, ale czy ja mam dość interesujące życie, by móc pisać na tym blogu nieskończenie długo? To też jest dość ważny powód, by nie zakładać bloga, zwłaszcza takiego ot tak o życiu i o swoich własnych przemyśleniach. Ale z doświadczenia wiem, że i tak nie potrafiłabym tutaj opisywać w każdej notce szczegółowo swojego prywatnego życia, bo niby po co w internecie opowiadać o tym, że wstałam o tej godzinie i o tej, zrobiłam to i tamto no i to byłoby na tyle. A jeśli chciałabym komuś opowiedzieć o swoich szczegółowym życiu na pewno nie zrobiłabym tutaj tego, tylko po prostu napisałabym do mojej przyjaciółki, choć jest bardzo ode mnie daleko. To dużo lepsze niż wypisywanie tutaj jakiś swoich zwierzeń, po których możliwe, że nikt nie napisały jakieś pomocnej rady bądź po prostu dodałby otuchy. Ale w sumie też nie wykluczam tutaj całkowicie też i takie posty. Zobaczymy co wyjdzie i tyle.

Zbyt dużo będą o mnie wiedziały obce mi osoby - tutaj w sumie wyjaśnienie jest już opisane powyżej. Te dwa punkty się zazębiają według mnie. Także nie ma co się rozpisywać na ten temat po raz kolejny.

Och i ten słomiany zapał! Jest największą zgrozą przy tworzeniu bloga. Dziś mam ochotę na pisanie interesujących lub i mniej postów. Jutro już tego nie będzie i co koniec? Zazwyczaj niestety tak bywa. Jednak tym razem mam nadzieję, że będzie inaczej. Tym razem wytrwam tutaj dłużej niż zazwyczaj.To nic, że mówię/piszę tak przy każdym prawie rozpoczynanym blogu. W sumie tylko jeden blog miałam od początku do końca przemyślany i o dziwo zakończony z dobrym pomysłem, ale była to po prostu krótka powieść, którą z kolei nawet nie pisałam sama, więc może to tutaj jest ten wyjątek. Nie mogłam powiedzieć stop, nie chce mi się, bo co by powiedziała ta druga osoba, z którą tamten blog tworzyłam? Dla zainteresowanych mogę podać nawet adres tego zakończonego bloga, choć myślę, że nawet tutaj kiedyś powstanie o nim osobna notka.

Nie potrafię dobrze pisać. Bo przecież nie jestem żadną wybitną pisarką czy też polonistką. Nie studiuję filologii polskiej. Ba, nawet w szkole średniej nie miałam zbyt dobrych ocen z języka polskiego. Dlatego wiem i mówię o tym otwarcie, że czasami tworzę długie i często bezsensowne zdania, które czasami aż nie da się zrozumieć. Czasem popełnię jakiś błąd ortograficzny (choć o tym pewnie Wy nie będziecie wiedzieć w końcu jest ta magiczna czerwona kreska przy pisaniu :)), czasami na pewno wstawię w złym miejscu przecinek, kropkę czy też po prostu źle rozpocznę zdanie. Ale w sumie co z tego? Nie muszę tutaj pisać idealnie. To nie jest jakieś wypracowanie do szkoły. Nikt nie będzie mi tutaj oceniał poprawności stylistycznej. Nikt mi nie wystawi tutaj oceny niedostatecznej. A nawet jeśli ktoś napisze, że nie rozumie jakiegoś mojego zdania to jaki to problem wytłumaczyć o co mi chodziło jeszcze raz pod komentarzem? A z czasem może i będę popełniała mniej tych błędów. Choć nie sądzę bym kiedykolwiek pisała idealnie.

Teraz w tych niepewnych czasach praktycznie wszystko człowiek chce wpisać w swoje własne CV, bo przecież bogate CV to dobry pracownik, pomysłowy i tak dalej. Ale jednak tego bloga po prostu nie da się wpisać w CV.  Niestety nie urozmaicę tego papierku o kolejną pozycję jaką byłoby pisanie bloga. Bo zapewne nie zainteresowałby nawet żadnego potencjalnego pracodawcy. I właściwie nie wiem co by tu więcej napisać, bo to mówi samo przez się.

I nadszedł czas na ostatni punkt tej bardzo długiej listy, a mianowicie na nikt nie będzie tego czytał. Jednocześnie najbardziej prawdopodobny powód i też najmniej ważny. Bo w sumie co to za różnica czy czyta tutaj moje wypociny jedna osoba czy też dziesięć? Pisać będę i tak dla samej siebie, a nie dla jakiegoś rodzaju sławy czy coś. Oczywiście miło by było gdyby ktoś tutaj zajrzał, przeczytał, zainteresował się i najlepiej gdyby ten ktoś napisał jeszcze coś od siebie w komentarzu. Ale jak takiej osoby nie będzie to cóż zrobić. Mówi się trudno.

A cóż to czyżby teraz był czas na małe podsumowanie? A tak miło mi się to pisało! Aż smutno mi, że to już koniec. Ale w sumie ile można ględzić o powodach? A więc jak można wywnioskować niby blogowanie ma swoje minusy, bo w końcu wyszło z tego siedem powodów, by nie blogować. Ale mimo wszystko jak widać jestem tutaj. Nie patrzę na te wszystkie minusy blogowania i patrzę tylko na te pozytywne skutki blogowania. A dokładniej na jeden. Po prostu mogę gdzieś się wygadać ot tak sama do siebie i nie jest to uznawane za szaleństwo (w końcu nie mówię do samej siebie na głos). A więc piszmy blogi jak najwięcej i ile się da. I teraz tak myślę sobie, że w sumie to jest tylko siedem powodów, więc w sumie nie jest tego tak dużo. Docelowo miało być ich aż dziesięć, a wyszło tylko siedem. Także piszę i pisać będę!

Jeśli ktoś z Was chce rozpocząć blogowanie proponuję rozpoczęcie go też takim podobnym postem. Ciekawa jestem ile u Was tych punktów wyjdzie. Może więcej, a może mniej? Kto wie. Nawet jeśli już prowadzicie swoje blogi to tym bardziej zachęcam do stworzenia takiej notki, bo w trakcie tworzenia na pewno przychodzi dużo więcej powodów do nie prowadzenia bloga! Tylko mam nadzieję, że po takim poście nie pozamykacie nagle swoich blogów. O takim wniosku nie chcę nawet słyszeć.
Ciekawa jestem czy ktokolwiek dotrwał tutaj, do samego końca. Jeśli tak to dziękuję bardzo i zapraszam do komentowania. Bardzo chętnie przeczytam każdy odzew od Was.

Do zobaczenia 
w kolejnym poście już niebawem!